Jak zwykle przy sobocie wybraliśmy się na romantyczny spacer do tesco. Tym razem romantyzm odstawialiśmy tylko z Młodym. A co! W końcu się jest lwem teskowym (są salonowe, mogą być i teskowe). No i jak na lwy przystało wypatrzyliśmy promocję.
Nie spytałem się czy można kupować soki bez promocji…
hm, Ty to zawsze potrafisz znaleźć. A z drugirej strony, trzeba było poprosić z kierownikiem i zapytać WTF. Mogło by być wesoło. Mógłbyś im na przykład nawrzucać, że nic dziwnego, że mają taki burdel, przecież nie chcieli Cię zatrudnić, o ile pamiętam. Przypomniała mi się opowieść, jak to gość nie miał maila, więc nie został sprzątaczem w Microsofcie, tylko milionerem od pomidorów, czy jakoś tak. Widzę analogię, że tak powiem, he,he,he.
Zastanawiałem się czy to zrobić, ale z Młodym stwierdziliśmy, że nie będziemy ich edukować. W końcu ślepi w karty nie grają. Przynajmniej lokalsi mają szansę się poduczyć (hm…to chyba był sarkazm).
W każdym razie dobrze, że im mojego maila nie dałem, dzięki temu mogłem popracowac trochę w szołbiznesie (co było dobre, przynajmniej do domu roboty nie brałem).